Wspominają i podsumowują pasażerowie

(Jeśli chcesz aby Twój tekst pojawił się w tym dziale, skontaktuj się z nami)

Pociągi wrócą jeszcze do łask w Polsce AD 20… ?? gdzie postawiono w 1989 roku na DROGI, transport drogowy nie mając WCALE porządnych dróg tranzytowych, ekspresowych, nie mówiąc o autostradach. Drogi Krajowe przypominają miedze polne przez wsie kręte, pagórkowate, drzewa na wąskiej drodze, asfaltowane smołą nie asfaltem (acz niektóre nadal brukowane poniemieckie).

W latach 80-tych można było dojechać koleją dosłownie WSZĘDZIE gdzie były tylko całe tory, było niemalże do końca pełne obłożenie tras, choć faktycznie wiele było linii na parowozy, spaliniaki, wolne wszystko. To wszystko było dobre, ale na oszczędniejsze szynobusy małe, wręcz jednoczłonowe kolejobusy. Wspomnę trasy na Wisłę Głębce, Zwardoń bo jeździłem nimi spod Oświęcimia od wschodu, od strony Skawiny-Krakowa. To było wspaniałe, patrzyłeś na mapę i kupowało się bilet na stacji gdzie była kasa nawet na zapadłej wsi czynna nawet o czwartej rano. Ile to było miejsc pracy… Boże. Była to też informacja dobra. Kobiety miały książki szukały połączeń itd Poczekalnie, przytulne cuda ogrzewane piecami kaflowymi jak u nas. Teraz nie ma nic… ruiny, syf, zimno na peronie -30 zimą i 4 kursy (były 3 na dobę).

Co jest teraz? Bezdomni w każdej większej stacji mieszkają na stałe, strach teraz czekać noc na ranne połączenie, dawniej to standard, często siedziałem w Katowicach po koncertach nocnych.

Do dzisiaj brakuje u nas bezpośrednich połączeń regionalnych, 120 lat nad tym myślą logistycy różnych epok kolejnictwa, bo kolej u mnie jest od 1884 roku, w tym roku mamy trasy bezpośrednie na Kraków Główny, jest postęp, ostatnio było to ponad 100 lat temu w XIX wieku… W latach 80-tych miałem kilkanaście połączeń na dobę z mojej miejscowości nawet do Czechowic Dziedzic bezpośrednie były, były połączenia do Wadowic ze Spytkowic (z Trzebini na Skawce – Suchą Beskidzką), w tym bardzo logiczny ciąg połączeń przesiadkowych na tzw STYK, czyli jadąc gdzieś np do Zakopanego czy do Wisły, Zwardonia na 99% można było przyjąć założenie ze stacji węzłowej można jechać dalej i kolejny pociąg czeka (nawet jeżeli nasz przyjechał opóźniony) to było stresujące, ale GENIALNE dla sprytnych, obrotnych. Bilety na osobówki kosztowały GROSZE, gorzej z pośpiesznymi czy sypialnymi.

Cały dorobek PKP ruchu lokalnego, nawet regionalnego zniszczono w latach 1989-2007. Zniszczenie trwa, zwłaszcza podział na zbyt małe województwa i brak współpracy spółek rozwalił całość. To było chore posunięcie, było wiele możliwości uratowania PKP, ale są niszczone z różnych przyczyn, same związki zawodowe je niszczą, nomenklatura w dyrekcjach, pijacy. Teraz to ostatni etap przed prywatyzacją, oby sensowną, a nie typu PGR przez syna dyrektora PGR, zniszczenie 100% z przyczyn osobistych także. Wydaje się że samorządy wojewódzkie powinny przejąć koleje, ale zbyt wiele niewiadomych jak to wyjdzie…

Mam teraz wrażenie że po 150 latach kolejnictwa w Polsce jakby od początku wszystko się zaczyna, smutne i głupie, brakło ciągłości. Transport kontenerów z TIRów też jest logiczny w UE i na kraje wschodu, Skandynawii. Jednak wszędzie musi być prędkość, świata nie szokuje 500 km/h, nas szokuje 120 km/h nie mówiąc o 160-200.

——————

Był czas gdzie rano, o świcie można było jechać jechać na wycieczkę i wrócić nocą tego samego dnia :) Nie trzeba sypialnych wagonów, kuszetek, byle były wygodne fotele i KLIMATYZACJA, miejsce na laptopa itd Kiedyś turystyka kwitnęła dzięki PKP, liniom podmiejskiej komunikacji, można było dojechać wszędzie w dni wolne od pracy, a teraz??? Proszę teraz z Krakowa gdzieś pojechać w dni wolne, parę linii PKP na krzyż, brakuje rannych kursów, bo w góry itd jeździ się o ŚWICIE, tory zwijają, trakcje kradną gdzie jeszcze jest, linie niszczeją, drzewa na torach już rosną w wielu miejscach, stacje rozrządowe nie wykorzystane, nawet składów węgla nie ma dla miejscowej ludności… a mowa o trasie najkrótszej z Katowic do Zakopanego czyli (z ominięciem Krakowa, Oświęcimia, Bielska Biała, Kęt, Żywca) przez Trzebinię-Spytkowice-Wadowice, dalej brak linii zdemontowanej przedwcześnie 25 lat temu – obok nowego jeziora zaporowego na Skawie do Skawców, Suchej Beskidzkiej (acz idiotyczne jest to zmienianie kierunków jazdy na tej trasie) ale do Katowic ze Śląska ludzie jeździli.
Co dziś mają ludzie powiedzieć gdy dzieciaki nie mają jak do szkoły dojechać, gdy nie ma czym do pracy dojechać, gdy starsi nie mogą dojechać do szpitala, zus, i innych instytucji zlokalizowanych w większych miastach z którymi jest połączenie kolejowe a nie ma pociągów?!

—————-

Sąsiedzi Czesi i Słowacy już dawno wprowadzili na linie lokalne szynobusy. Małe, ekonomiczne, funkcjonalne. Dzięki temu taborowi lokalne linie funkcjonują tam do dziś, prowadząc do miejsc, gdzie na ogół diabeł mówi dobranoc. U nas były zalążki w postaci spalinowych wagonów SN61, ale i te praktycznie już wymarły. Dziś trójwagonowy EN57 wozi na niektórych liniach tylko obsługę a na dodatek zasilany jest stałym prądem o napięciu 3kV, gdzie odzysk energii podczas hamowania jest bardzo niski. Ten brak ekonomicznego myślenia zgubił PKP. Czesi też mają trakcję 3kV, lecz przymierzają sie do przejścia na 15kV prądu zmiennego (znacznie bardziej ekonomiczne rozwiązanie). Linie lokalne obsługiwane są tam praktycznie wyłącznie przez spalinowe szynobusy. Masę środków pochłania też u nas ciężka, nieekonomiczna sieć elektryczna. Grube, ciężkie, na dodatek podwójne druty. W innych krajach stosuje się drut lżejszy i pojedynczy. W elektrowozach serii EP09 z dwoma wyjątkami zastosowano zwykłe pantografy, zamiast połówkowych przeznaczonych do lokomotyw jeżdżących powyżej 150 km/h. Dyrekcja PKP stwierdziła, że są one za drogie, bo dwukrotnie przewyższają ceną te zwykłe, znane z EU07, EP08 itd. Czy linia Trzebinia ? Wadowice doczeka normalności i pociągów? Kto wreszcie doprowadzi do odbudowy odcinka Wadowice ? Skawce?

—————-

Jak w 2000r. jechałem z Trzebini do Wadowic:
-Ze stacji w Trzebini wyjeżdżamy bardzo powoli i ociężale 10 km/h ale potem na szczęście rozpędzamy się do 50 km/h i tak jedziemy do Spytkowic. Na szczęście okno dało się otworzyć i jazda jest bardzo przyjemna. Zaraz za Trzebinią sympatyczna pani kondi sprawdza mi bilet. Dość szybko opuszczamy śląski krajobraz. Przed Bolęcinem dochodzi linia z Chrzanowa. Linia zarasta krzaczkami. Nie ma sieci trakcyjnej, stoją tylko betonowe kikuty bez wysięgników. Na stacji w Bolęcinie większość torów nieczynna, semafory unieważnione, ale przy rampie stoją trzy węglarki (w tym jedna dwuosiowa) załadowane złomem. Ogólnie linia malownicza i kręta i prędkość całkiem znośna. W Regulicach dochodzi do mijanki z 3324 Wadowice-Trzebinia. Gdy przyjeżdżamy składu jeszcze nie ma. Po jakieś minucie przyjeżdża (EN57-1297, frekwencja-7 osób) i od razu odjeżdża a my nadal stoimy. Dopiero po kilku minutach z budynku stacyjnego wychodzi dyżurna i podaje sygnał do odjazdu. Opóźnienie szybko nadrobiliśmy. Przed Alwernią przejeżdżamy tuż obok wysokiej skarpy na której znajduje się klasztor. Za Alwernią opuszczamy malowniczy krajobraz i zjeżdżamy do płaskiej doliny Wisły. Po chwili mijamy Zakłady Chemiczne Alwernia. Jest to zdecydowanie główny klient tej linii. Stoi tu mnóstwo wagonów towarowych i zakładowe lokomotywy 409Da. Tory te nie są zelektryfikowane, co udowadnia, że trakcja elektryczna ogranicza się tu tylko do ruchu pasażerskiego (gdyby zawiesili tu ruch pasażerski zapewne linię by spotkało to samo co linię Chrzanów-Bolęcin). Tor z zakładów nie łączy się od razu z torem PKP lecz idzie równolegle aż do Okleśnej. Za Okleśną przekraczamy Wisłę i po płaskim terenie dojeżdżamy do Spytkowic. Na stacji sporo osób przesiadło się do podstawionego kibelka do Krakowa Płaszowa. Na stacji dodatkowo uwija się Łazowska stonka 970. Na rozjazdach za Spytkowicami zwalniamy do 5 km/h, ale później znów przyspieszamy ale już nie pędzimy tak jak dotychczas. Szlakowa do Wadowic wynosi 30 km/h, trasa monotonna jedziemy cały czas płaską doliną Skawy. Przed Radoczą przekraczamy rzeczoną rzekę. Sporo osób się opala niektórzy łażą po moście kolejowym. W końcu osiągamy Wadowice ale rozkład jazdy nie pozwala mi wyjść na miasto, gdyż już za 8 minut odjeżdża powrotny 3326 do Spytkowic. Skład oczywiście ten sam, ten sam kierpoć i ta sama pani kondi (mam nadzieję, że nie przyczepi się „a po co jedzie pan na 8 minut do Wadowic” bo miałem już podobne sytuacje.


Dodaj komentarz